– Notowania „czarnego złota” pokonały szczyt z początku stycznia, dochodząc w okolice poziomu 86 dolarów za baryłkę, czyli wartości nie notowanej od blisko półtora roku. Cena tego surowca w dalszym ciągu znajduje się w kanale wzrostowym, co przemawia za kontynuacją obserwowanej zwyżki – dodaje.
– Oczywiście po tak gwałtownym ruchu wzrostowym pewne odreagowanie w notowaniach „czarnego złota” nie powinno być niczym zaskakującym, to jednak silnym poziomem wsparcia chroniącym przed spadkiem będzie wartość 80 dolarów za baryłkę – przewiduje ekspert.
Według niego, cena ropy naftowej rosła pomimo słabych danych na temat poziomu zapasów.
– Na rynek surowców w ostatnim czasie napłynęło sporo kapitału w tym w dużej mierze z funduszy inwestycyjnych. Z fundamentalnego punktu widzenia tak znaczący wzrost cen ropy można uzasadnić poprawą sytuacji na amerykańskim rynku pracy – uważa Michał Fronc.
Jego zdaniem, dość wygórowane oczekiwania wskazywały na to, że pierwszy raz od dłuższego czasu zatrudnienie w sektorze pozarolniczym odnotuje wzrost.
– Ostateczny rezultat (wzrost zatrudnienia o 162 tys. etatów) pomimo uplasowania się poniżej prognoz jest bardzo dobrą informacją, pozytywnie świadczącą o tempie ożywienia w amerykańskiej gospodarce – dodaje.
Światowe wydobycie ropy naftowej w latach 2004–2008 wynosiło ok. 73 mln baryłek dziennie (ok. 3,5 mld ton rocznie). Największym obszarem wydobycia tego surowca jest Bliski Wschód. Kraje nad Zatoką Perską zapewniają światu około 30 proc. tego surowca i są one największymi eksporterami i dyktatorami cen.
W światowym wydobyciu, wynoszącym ok. 3,5 mld ton przodują: Arabia Saudyjska (395 mln ton), Rosja (380 mln ton), USA (295 mln ton), Iran (181 mln ton), Chiny (170 mln ton), Meksyk (165 mln ton), Norwegia (165 mln ton), Wenezuela (140 mln ton), Wielka Brytania (115 mln ton) i Irak (115 mln ton).