Polski rynek LPG już nie rośnie

Udostępnij artykuł

Jak Pan, jako prezes jednej z największych firm sektora LPG i zarazem przewodniczący POGP, ocenia polski rynek gazu płynnego?
Wróćmy więc do ubiegłego roku. To nie był zły okres dla branży, z perspektywy osób zarządzających, nawet ciekawy. W 2008 roku występowały duże wahania cen zaopatrzenia . To powodowało pewne perturbacje dla firm tego sektora. Na początku ubiegłego roku mieliśmy do czynienia z wysokimi cenami na poziomie 900 dolarów za tonę LPG. Takie ceny utrzymywały się przez długi czas, ale w pewnym momencie na rynku pojawił się gaz ze wschodu po znacznie niższych cenach – średnio o 200 dolarów niż cena gazu zachodniego.
Jak zareagował rynek?
To było wyzwanie dla dużych firm, które przecież nie kupują gazu z dnia na dzień, mają umowy, kontrakty i były zmuszone płacić wyższe ceny mimo, że na rynku dostępny był tańszy gaz. Ta sytuacja jednak nie trwała długo.
Ceny zaopatrzenia w końcu osiągnęły ten sam poziom.
Dokładni tak. Gaz rosyjski podrożał i osiągnął porównywalną cenę do gazu zachodniego. Analizując dalej, jesienią ubiegłego roku byliśmy świadkami znacznej obniżki cen LPG. Spadek sięgnął 50 procent. Ta sytuacja wpłynęła na poprawę marż. Rosnące ceny powodują, że dystrybutorom trudno jest nadążyć z regulacją marż. Spadek cen powoduję, że zarządzanie marżami jest znacznie łatwiejsze i poprawia kondycję przedsiębiorstw. Te wahania stanowiły dużą trudność. Wszyscy wolimy, gdy ceny są stabilne. Tym bardziej, że w pewnych sytuacjach jesteśmy zobowiązani wobec klientów do utrzymywania stałego poziomu cen.
Czy pod tym względem 2009 rok jest lepszy?
2009 roku rozpoczęliśmy niskimi cenami zaopatrzenia. Ceny z rynków wschodnich i zachodnich były na porównywalnym poziomie.
Ciekawe jest to, że jeszcze w latach 2006-07 dystrybutorzy musieli zabiegać o dostawy LPG. Dziś mamy sytuację, podaży, która zaspokaja w całości polski rynek. To powoduje nawet pewne przeszkody. Terminale w Gdańsku, Szczecinie i Gdyni nie wykorzystują w pełni swoich możliwości przeładunkowych.
Zatem firmy branży LPG nie muszą się martwić o dostawy gazu płynnego?
Tak, mamy dużą podaż z kierunków wschodnich, to trwała tendencja. Trzeba pamiętać, że polski rynek nie jest już rynkiem rosnącym. Dane za pierwsze półrocze 2009 roku mówią o spadku na poziomie 6,7 proc. Gazu, który jest oferowany na rynku, nie da się w Polsce skonsumować. Mamy nadpodaż.
Czym to skutkuje?
To powoduje pewne perturbacje. Wszyscy gracze na polskim rynku LPG chcą zachować swoje wolumeny sprzedaży. Firmy są świadome, że rynek się nieco skurczył, ale chcą zachować dotychczasową pozycję wolumenową. To prowadzi to wzrostu konkurencji. Liczy się cena, która umożliwia osiągnięcie przewagi. Konieczne jest zmniejszanie marż dystrybucyjnych. To od wielu miesięcy stały proces, który wpływa również na osłabienie kondycji firm.
Czy zmniejszanie marż to jedyny element gry rynkowej?
Mówiąc o marżach mam na myśli oczywiście rynek hurtowy. W rzeczywistości liczy się cała oferta na którą składa się m.in. jakość gazu, dostępność, terminowość dostaw, jakość opakowania i reputacja firmy. Wśród tych elementów jest także cena.
Co stoi na przeszkodzie w dalszym rozwoju rynku gazu płynnego, czy są elementy np. nowe rozwiązania prawne, które mogłyby zahamować spadek konsumpcji LPG?
Obecnie nie dostrzegam istotnych barier prawnych. Oczywiście analizując tę sytuację należałoby każdy segment omówić oddzielnie.
W przypadku autogazu sądzę, że obowiązujące prawo dostatecznie motywuje rozwój. Spadek sprzedaży nie wynika z barier prawnych. Paradoksalnie na polskim rynku przybywa ilość samochodów jeżdżących na LPG przy jednoczesnym spadku ilości sprzedawanego autogazu. Wynika to z faktu sukcesywnego złomowania samochodów starej generacji, które zużywały bardzo dużo tego paliwa. Obecnie technika pozwala na znaczne ograniczenie zużycia gazu w samochodzie.
W przypadku całej branży pewne trudności powoduje tworzenie zapasów i rezerw obowiązkowych. Firmy zajmujące się obrotem paliwami, mają obowiązek fizycznie magazynować, w ramach zapasów, pewną ilość paliwa. Wierzę jednak w dobrą wolę ministerstwa gospodarki i jak sądzę wkrótce nie będziemy musieli troszczyć się o pojemności magazynowe. Dla firm będzie znacznie korzystniejszy będzie obowiązek uiszczania opłaty na rzecz tworzenia zapasów.
Czy firmy z branży LPG prowadzą w tym zakresie działania lobbingowe?
W ramach Polskiej Organizacji Gazu Płynnego organizowane były spotkania w ministerstwie. Bardzo dużo już zostało zrobione. Sądzę, że resort gospodarki dobrze rozumie potrzeby wszystkich uczestników rynku. Znamy już koncepcję nowego systemu tworzenia zapasów, wkrótce, jak sądzę, poznamy szczegóły.
Czyli możliwość stosowania ekwiwalentu np. LPG – benzyna nie ułatwiła życia firmom w branży.
Oczywiście ułatwiła, bo na LPG naprawdę brakowało magazynów. Dalej jednak obowiązuje fizyczne tworzenie zapasów. Można to zlecać na zasadzie usługi biletowej, ale w praktyce już nie ma gdzie tych biletów kupować.
Wróćmy do barier w rozwoju rynku.
W przypadku przydomowych instalacji LPG, po trzech latach walki dużym osiągnięciem była zamiana rozporządzenia ministra infrastruktury dotycząca odległości umieszczania zbiornika od domu. Wcześniej obowiązywała odległość minimum 30 metrów. Gdy np. wielkość działki nie pozwalała na zachowanie tej odległości, wymagana była indywidualna zgoda ministerstwa. Uzyskanie jej zajmowało miesiące. Cała branża zapłaciła za to bardzo wysoką cenę. Z naszych szacunków wynika, że w tym czasie do ogrzewania LPG zniechęciło się kilka tysięcy osób. Nie wspominając już o kosztach i czasie pracy urzędników.
To przykład usuniętej bariery.
Z istniejących wskazałbym na przestarzałe przepisy dotyczące rewizji zbiorników. To ogranicza instalowanie szczególnie zbiorników podziemnych. W przypadku rewizji konieczne jest odkopanie zbiornika i przeprowadzenie wodnej próby ciśnieniowej. W ogrodu robi się plac budowy z lejem jak po wybuchu bomby. Mamy stare przepisy, które nie uwzględniają postępu technologicznego. Trzeba to zmienić.
Czy fakt, że dziś można montować zbiorniki tuż przy domu, wpłynął na poprawę zainteresowania tą formą ogrzewania?
Zdecydowanie tak. Po zmianie rozporządzenia proces inwestycyjny jest dużo krótszy. Łatwiej przekonać klienta, gdy wszystkie formalności trwają około miesiąca. Wcześniej zajmowało to nawet pół roku i wizja czekania, odstraszała wielu zainteresowanych. Nie będę mówił o liczbach, ale potwierdzam, że w porównaniu z 2008 rokiem, mamy duży wzrost.
Co ogranicza rozwój rynku butli?
Na szczęście nie ma barier prawnych. Problem stanowi interpretacja przepisów przez niektórych uczestników rynku. Chodzi o poszanowanie własności i ochronę znaku towarowego. Na rynku wciąż popularna jest opinia, że butle są niczyje i każdy może je napełniać. To zjawisko w ostatnim czasie znacznie się nasiliło. Sprawa jest bardzo poważna, bo firmy, które nielegalnie napełniają butle z naszym logo robią to w sposób nieprofesjonalny, nie trzymają standardów bezpieczeństwa, co w wielu przypadkach stanowi zagrożenie dla klientów. Butla napełniona niefachowo może powodować wypadki.
Jak duże jest to zjawisko?
Z naszych szacunków wynika, że co czwarta butla jest napełniana przez nieuprawniony do tego podmiot.
Wszyscy mamy świadomość, że inwestowanie w bezpieczeństwo kosztuje. Nie ma do tego zbyt wielu chętnych. Trzeba kupować nowe butle, legalizować, wymieniać zawory. Łatwiej jest zgarnąć butle należące do innej firmy i je napełniać. Paradoksalnie, jako Gaspol wolimy, żeby ktoś zabrał naszą butlę i ją przemalował. Niech ponosi odpowiedzialność gdy dojdzie do wypadku. Klient będzie wiedział, do kogo ma pójść po odszkodowanie.
Klienci rozpoznają butle po kolorze. Nie patrzą na folię na zaworze. Niektóre firmy to wykorzystują. Butla na naszym logo ułatwia im biznes. Gdy dojdzie do pożaru, nawet służby publiczne zwracają się po wyjaśnienia do nas. Folii na zaworze przecież już dawno nie ma, a logo na butli zostaje. Nawet jeśli klient dostrzeże inną folię na zaworze, myśli, że zlecamy komuś napełnianie.
To oznacza, że gdy dojdzie do wypadku, Gaspol jest pozywany o odszkodowanie?
Nie chodzi o odszkodowania. Zdecydowanie wzrosła nam ilość reklamacji. Dotyczą głównie jakości i ilości gazu w butli. Są firmy które ewidentnie, z premedytacją psują nam markę. Wiele spraw kończy się w sądzie.
Jakie są werdykty?
Przyznam, że bywa z tym różnie. Jedne sprawy kończą się dla nas korzystnie, inne nie.
Firmy, które pozywamy, wykorzystują, czasami skutecznie, wszystkie słabości polskiego prawa.
Czy rozwój sieci gazu ziemnego i ciągle popularne ogrzewanie węglowe, ogranicza w istotny sposób popularność ogrzewania gazem LPG?
Jako Gaspol nie dostrzegamy takiego zjawiska. Są klienci, którzy z uwagi na cenę decydują się na ogrzewanie węglowe. Wraz ze wzrostem zamożności Polaków, będzie rosło zainteresowanie ogrzewaniem LPG. Jest bezobsługowe i można jest instalować wszędzie. Spodziewamy się stabilnego wzrostu. Nie oznacza to boomu na takie instalacje. Liczę, że jeszcze przez wiele lat będzie następował wzrost, wolumenowo o kilka procent rocznie.Przejdźmy do tematu autogazu. Czy jeździ Pan na LPG?
Jestem gorącym zwolennikiem tego paliwa. Niestety nie mogę go stosować w swoim samochodzie, bo firma ma parking podziemny, gdzie nie wolno parkować aut zasilanych LPG. Mamy tu po prostu nieprzystosowany system wentylacyjny.
Co myśli Pan o samoobsłudze przy tankowaniu LPG do samochodów?
Moim zdaniem, wprowadzenie możliwości samodzielnego tankowania LPG przez kierowcę nie zwiększy ilości aut zasilanych gazem. Może wpłynąć na obniżenie kosztów prowadzenia stacji tankowania ale to wszystko. Generalnie klienci lubią być obsługiwani. Nie ma presji ze strony klientów, którzy chcieliby sami tankować swoje samochody.
Oczywiście nie jestem przeciwnikiem samoobsługi. Tyle tylko, że trudno mi dostrzec realne korzyści dla klientów. Trzeba też spojrzeć na kwestię bezpieczeństwa. Czy samodzielne tankowanie będzie tak samo proste na tankowanie benzyny. Jeśli wiązałoby się to z wymianą zaworów i pistoletów to pojawią się dodatkowe koszty i jeszcze trudniej będzie dostrzec zalety tej zmiany.
Wiemy już, że wyniki sprzedaży autogazu są niższe niż w ubiegłym roku. Czy promocja tej formy zasilania samochodów może zahamować trend spadkowy?
W mojej ocenie Polska jest dostatecznie otwarta na autogaz. Nie zapominajmy, że jesteśmy pod tym względem w czołówce Europy. Nie sądźmy jednak, że połowa samochodów będzie jeździła na LPG. To niemożliwe. Wielu kierowców jest przywiązana do tradycyjnych paliw i tak zostanie. Oczywiście są elementy, które hamują lub wspomagają rozwój autogazu. Gdy nie było jasności co do stawek akcyzy na autogaz, widzieliśmy spadek zainteresowania. Właściciele samochodów nie montowali instalacji w obawie przed dużym wzrostem cen.
Czy obecna polityka akcyzowa jest zadowalająca?
Cieszy fakt, że w przyszłym roku nie będzie podwyżek akcyzy. To efekt zabiegów całej branży, także POGP. Nie mamy co marzyć o sytuacji jaka ma miejsce na rynku niemieckim, gdzie zamrożono akcyzę do 2018 roku. To u nas niemożliwe. Cieszymy się z obecnego poziomu stawki akcyzowej.
Może instytucje publiczne powinny dać przykład i jeździć na LPG?
Tu rzeczywiście widzimy pole do zagospodarowania. Jako POGP chcemy w przyszłym roku wystartować z taką kampanią informacyjną. Jakie będą efekty, trudno przewidzieć. Jak wspomniałem wcześniej, nasz rynek osiągnął już pewną dojrzałość, poziom nasycenia i nie trzeba raczej bronić się przed dalszymi spadkami niż myśleć o rozwoju.W ostatnim czasie Gaspol przejął aktywa – sieci przydomowych instalacji, od dwóch firm. Czy planowane są dalsze przejęcia?
Dystrybucja gazu luzem, czyli np. do instalacji grzewczych, jest dla nas rynkiem najbardziej perspektywicznym. W ubiegły roku kupiliśmy firmę N.EN, w tym roku aktywa BP Gas i Orlen Gazu. To pokazuje naszą determinację w rozwoju tego segmentu. Nasza obecna pozycja sprawia, że możemy każdemu i wszędzie dostarczyć gaz do ogrzewania domu. Jesteśmy ciągle zainteresowani rozwojem. Można to realizować poprzez zwiększenie liczby własnych klientów, podpisywanie nowych umów oraz przejęcia, kupno aktywów. Przyznam, że interesują nas obie formy. Obserwujemy rynek i nie wykluczamy w przyszłości dalszych zakupów. Rozwijamy też segment butlowy. Nie prowadzimy sprzedaży detalicznej autogazu – nie chcemy mieć własnej stacji, choć ciągle jesteśmy o to pytani. Uważam, że autogaz to paliwo do samochodów więc jego sprzedażą powinny zajmować się stacje paliw.Czy według Pana na rynku LPG, możliwe są jeszcze fuzje, przejęcia wśród uczestników czy mogą pojawić się nowi gracze?
Bariera wejścia na rynek jest bardzo wysoka i nie spodziewam się nowych uczestników.
Dla działających w Polsce firm liczy się efekt skali. Najlepiej aby sieć dystrybucji pokrywała teren całego kraju. Gaspol i kilka innych firm mogą zaopatrywać klientów bez względu to, gdzie mieszkają. Nie oznacza to jednak, że nie można prowadzić tej działalności na określonym obszarze. Są firmy na naszym rynku które robią to sensownie. Były takie, które popełniły błędy, miały nieprzemyślaną strategię np. N. EN, który chciał sprzedawać gaz w całej Polsce nie mając rozbudowanej sieci dystrybucji. Koszty były zbyt wielkie.
Jakie są planowane w najbliższym czasie inwestycje?
Na razie nie będziemy inwestować w infrastrukturę. Chcemy skupić się na rozwoju tej sieci którą mamy i na zwiększaniu bezpieczeństwa. Oczywiście spełniamy wszystkie normy i standardy, ale zależy nam żeby być pod tym względem daleko z przodu. Dużo inwestujemy w szkolenia. Poza tym kupujemy nowe butle i zbiorniki.statnie pytanie. Jaka jest przyszłość LPG?
Okazuje się, że tych rozwiązań może być bardzo dużo i te zagadnienia stale nas interesują. Chcemy popularyzować wykorzystanie gazu w butlach w urządzeniach takich jak grille ogrodowe czy parasole grzewcze. Inna sprawa to nowe, nieznane jeszcze technologie. Pracujemy nad wykorzystaniem ogniw elektrycznych, które w procesie chemicznym, wykorzystując utlenianie LPG, będą wytwarzały ciepło i energię elektryczną. Szerzej powiemy o tym w przyszłym roku.
Pracujemy też na technologią wykorzystania LPG w silnikach diesla. Gaz mógłby być wykorzystywany w dużych ciężarówkach. To, oprócz zwiększania rynku, także działanie proekologiczne, na którym bardzo nam zależy.