– Nasza firma w ogóle nie przewiduje sprzedaży tego typu paliwa. Nawet w przypadku pojawienia się samoobsługi na stacjach z autogazem. Wytłumaczenie takiego rozwiązania jest proste – raptownie spada sprzedaż LPG, a my w swojej strategii nastawiliśmy się na wzrost. Przykładem może być też fakt, że wiele miast w planach zagospodarowania przestrzennego uwzględniło stację paliw płynnych z wyłączeniem sprzedaży LPG – mówi Jacek Malec z firmy MOMO.
– Pomysł na sieć stacji wziął się z potrzeby biznesowej. Jeśli popatrzymy na różne metody wyliczania, to czynnikiem najbardziej kosztotwórczym , pozainwestycyjnym jest czynnik ludzki. W momencie jego wyeliminowania , koszty prowadzenia stacji paliwowej diametralnie zmaleją. Za powstaniem tego pomysłu stoi także eliminacja dodatkowych nakładów finansowych związanych z budową oraz wyposażeniem sklepu. Patrząc na realizację inwestycji w takim ujęciu jej koszt został znacznie ograniczony – informuje prezes MOMO.
– MOMO myśli wyłącznie o kliencie indywidualnym. Nie chcielibyśmy obsługiwać transportu ciężarowego. Nasze stacje nie są przystosowane do obsługi TIRów i ciężarówek. Jesteśmy nastawieni typowo na klienta detalicznego, jeżdżącego samochodem osobowym. Coraz częściej pojawiają się w gospodarstwie domowym dwa pojazdy w tym także upatrujemy szansę dla naszej działalności – dodaje.