Zarząd koncernu ma spotkać się w najbliższym czasie i przyjąć rezygnację obecnego dyrektora wykonawczego – Tony’ego Haywarda. Hayward liczy na to, iż wynegocjuje sobie dogodne warunki związane z odejściem pracy . Na razie firma wypłaci mu na pewno kwotę jednego miliona funtów. Jeżeli chodzi o wyższą kwotę może ona podlegać pertraktacjom – informuje dziennik.
Prezes BP – Carl-Henric Svanberg oraz reszta zarządu koncernu zaakceptowała wprawdzie rezygnację Haywarda, pomimo jego poparcia wśród licznych udziałowców. Uważają oni zgodnie, że będzie to dobre posunięcie, biorąc pod uwagę liczne „wpadki oraz gafy” Haywarda podczas katastrofy w Zatoce Meksykańskiej.
Władze BP oczekują, iż Hayward złoży rezygnację w przeciągu kilku nadchodzących dni. Chodzi im przede wszystkim o to, by odbyło się to przed ogłoszeniem wyników finansowych za pierwsze półrocze 2010 roku. Dopiero wtedy przekazanie władzy Dudley’owi będzie sfinalizowane.
Dudley będzie pierwszym w historii BP dyrektorem zarządzającym niepochodzącym z Wielkiej Brytanii. Władze koncernu wierzą, iż Bob Dudley będzie w stanie naprawić relacje pomiędzy BP a amerykańskimi władzami, które uległy znaczenmu pogorszeniu poprzez katastrofę w Zatoce Meksykanskiej.
Eksperci szacują, iż koncern BP będzie zmuszony wypłacić od 25 do 30 mld dolarów na pokrycie kosztów związanych z wyciekiem ropy.
Ropa naftowa zaczęła zanieczyszczać wody Zatoki Meksykańskiej 20 kwietnia, po tym jak wybuchł pożar i doprowadził do śmierci 11 osób oraz zatonięcia platformy wiertniczej. Wtedy okazało się, że najprawdopodobniej z winy BP nie zadziałały zawory uszczelniające odwiert. Wyciek trwał nieprzerwanie przez 85 dni, 16 godzin i 25 minut.